wtorek, 23 lutego 2016

Doceniani po śmierci.

Nie wiem, czy to świat oszalał czy wcześniej tego nie byłem wstanie spostrzec. Od jakiegoś czasu mam wrażenie, że prawdziwa kariera zaczyna się po śmierci. Ooooo duże słowa!!!

Pewnie wcześniej działało to podobnie, największe legendy pisane były kilkaset lat po śmierci ich bohaterów. Te wszystkie wybujałe historie o rycerzach zabijających smoki, o wiedźmach jedzących dzieci itd. Słyszałem też zabawne określenie, że kiedyś malarze musieli umrzeć, żeby ich prace dobrze się sprzedawały. Nie wiem czy był to cytat, czy może trafna uwaga jakiegoś znajomego. Utkwiło mi to jednak w pamięci i za każdym razem wierci dziury w głowie, gdy na horyzoncie pojawia się ot chociażby Van Gogh.

Ale jak jest teraz? Czy w czasach globalizacji, szybkiego przepływu informacji ten proceder się dalej pojawia? Otóż tak! i to z jeszcze większym skutkiem, z uderzeniem niczym bomba wodorowa, grzmotem z jasnego nieba!

Dlaczego? 
Ludzie w codziennej rutynie nie myślą o złych rzeczach, które mogą się zdarzyć, nie ubezpieczają się, raczej nie planują emerytury, nie myślą o tym, że coś mogą stracić, że kogoś może zabraknąć. Statystyki nie kłamią. Dlatego gdy nagle ktoś kto jest znany w ogólnej świadomości społeczeństwa, kojarzony z bilbordów, telewizji, czy internetu, ktoś kto zrobił wiele mega, super, świetnych, kreatywnych, wzniosłych rzeczy ginie. umiera. znika. Nagle pojawia się uczucie wielkiej straty, szacunku do dokonań i myśl, że przyczynowo-skutkowo więcej się nie wydarzy w związku z odejściem Tej osoby.
W czasach internetu, gdy o byle pierdnięciu celebrytki w parę minut wie cały świat, taka nostalgiczna myśl jak czyjaś śmierć rozchodzi się z prędkością światła. Ludzie nakręcają się ponadto jak zegarki. To wszystko działa szybciej, mocniej, intensywniej. 

Prócz ludzkiej empatii, samoświadomości, rozczulania nad małymi kotkami w tym świecie istnieją jeszcze pieniądze. Chęć zysku jest bezwzględna, a gdy jest podaż to jet popyt. 

Dlatego wszyscy łykają temat póki jest jeszcze - brzydko to ujmę - "ciepły". W tych wszystkich szczerych intencjach, uczynkach i zapalonych zniczach na wall'u facebooka, pojawiają się prawdziwie bezwzględne bestie, które po prostu żerują na tym zjawisku. Jestem przekonany, że dotyczy to każdej śmierci znanej osoby, bez wyjątku. I tak jak w średniowieczu św.Wojciech musiał mieć sto pięćdziesiąt palców, bo każdy biskup miał relikwie w swoich prywatnych zbiorach, tak teraz w internetach cwaniaki "popychają" krzyże z brzozy smoleńskiej (niektóre ponoć mają ślady od zderzenia z samolotem, a wszystko to potwierdzone certyfikatem wystawionym przez jakiegośtam arcybiskupa).

Kiedy zaczyna się pusta myśl o dolarach, a kończy się prawdziwa i szczera chęć uczczenia, złożenia swojego rodzaju hołdu Wielkiej Ikonie, która bezpowrotnie odeszła?

Czy to wszystko przypadkiem się nie przelewa, miesza w jedną nieregularną kupę. 
Nie wiem.
Granica jest cienka, a wbrew pozorom przez pozornie dostępne informacje, tym bardziej się zaciera.

Śmierć Wielkiej Osobistości skutkuje tysiącami nowych "polubień" na facebooku, tysiącami udostępnień klipów i youtubów, tysiącami rozmów przy kawie ze znajomymi. I milionami dolarów.
Pozostaje pytanie, czy ktoś myślał o tym by upozorować swoją śmierć, zaszyć się gdzieś na bezludnej wyspie i czerpać zysk z fejkowej śmierci?
Koniec z dręczącymi fanami, koniec z ciągłymi występami, stresami, aparatami w kiblu. Kusząca perspektywa.

Już widzę tę myśl uderzającą w głowę celebryty niczym błyskawica ;)
A propos błyskawicy...

25-28 Luty - Fashion Week w Londynie. Blogerki pewnie będą pisać : )... w tym czasie we flagowej placówce Debenhams na Oxford Street pojawiła się witryna w hołdzie Davida Bowiego





Na witrynie pogrubione hasło - Fashion, charakterystyczna minimalistyczna grafiką z fryzurą Ziggy style, błyskawica, manekiny odpowiednio wykreowane. To wszystko wygląda naprawdę dobrze, naprawdę miło. Brytyjka sieć domów towarowych tłumaczy to wielkim szacunkiem do artysty i chęcią złożenia hołdu w tym wyjątkowym okresie. Ja mam nadzieję, że to szczery zabieg. Nieco śliski, szczególnie że związany bezpośrednio z handlem->pieniędzmi. Mimo wszystko, oby więcej tego typu inicjatyw.


źródło: http://www.retail-focus.co.uk/vm/1816-debenhams-lfw

poniedziałek, 8 lutego 2016

destroy their capital

Jednym z moich marzeń było odtworzyć miasto, po to by móc je zniszczyć.

Jak byłem małym chłopcem budowałem wieże z klocków lego, a potem udając meteoryt niszczyłem wszystkie konstrukcje. 
Zawsze pociągały mnie klimaty destrukcji, zagłady i innych survivali. Od dzieciństwa zastanawiałem się jakby to było gdyby wybuchła wojna za blokiem, w którym mieszkam, albo gdyby przylecieli kosmici i porwali mi psa, a potem wszystkich ludzi prócz mnie. Nie wiem czy to ma jakiś większy wpływ na powstanie tej 'pracy', lecz tak sobie to tłumaczę.

Na początku powstało sobie miasto.



Jak powstało?



Najpierw powstał Pałac Nauki i Kultury.




Kolej przyszła na Złote Tarasy.



Potem powstawały kolejne budynki, ulice, przystanki - mniej lub bardziej przypominając oryginał.
Pozostało stworzyć głębsze szczegóły: drzewa, latarnie, samochody.... Prawdziwym wyzwaniem było umieszczenie w tym wszystkim ludzi



I tak oto powstała całość (powiększ)




Prawdziwa zabawa zaczęła się wraz z obmyślaniem planu jak zniszczyć owe piękne miasto.

Tak powstał on:




Niszcz własną stolicę (*prawy przycisk myszy - otwórz w nowej karcie*)






Kilka kadrów:





#vector #pixelart #warsaw #warszawa #palackultury #monster #grafika #city #miasto #destroy