Dlaczego
blog?
Robiąc wiele
rzeczy (właściwie wiele rzeczy jednocześnie), często brakuje nam motywacji. Napisano
o tym setki książek, tysiące artykułów, które można przeczytać. Można również
posłuchać płyt motywacyjnych, czy włączyć na youtubie Piotra Blandforda. Dla
mnie jednak to za mało. Nic na mnie lepiej nie działa niż narzucony (sam sobie,
przez kogoś?) rytm. Gdy jestem „w ciągu” pracy, nakręcam się jak samochodzik z
tylnym napędem, od każdego kolejnego zaliczonego celu odbijam się jak piłeczka
kauczukowa. Oczywiście wszystko ma swój koniec, nastaje moment gdy trzeba
spuścić z tonu. To są jednak naturalne stany przesilenia, chwila oddechu i
dalej wpadam w tryb „taśmy produkcyjnej”. Ten najlepiej wypracowany schemat ma
swoje wady i zalety, jednak wydaje mi się iż póki co jest dla mnie najlepszy,
pracowałem ‘zdalnie’ i bardzo się męczyłem.
Potrzebuję
bata? Źle to brzmi, lepiej – potrzebuję rytmu.
Dlatego
właśnie blog. Pisząc, notując, robiąc, selekcjonując i wybierając teksty,
zdjęcia, grafikę, ilustracje, visuale zmotywuję się (mam nadzieję!) do
porządkowania pewnych spraw, które chodzą mi po głowie.
Dla mnie to
będzie rodzaj motywacji do samorozwoju, dla Was mam nadzieję, że interesująca
lektura.
Czas pokaże.
Czy mi starczy samozaparcia, aby sumienność wygrała z lenistwem? Czy Wam
wystarczy poziom, aby zainteresować się treścią.
Ok. Skoro
blog, to o czym?
Narzucanie
tematyki, prowadzi do budowania sztywnych ram. Jednocześnie, strasznie mi się nie podoba
określenie blog lifestylowy. Pisząc, że blog będzie o wszystkim, wykażę się niedojrzałą
głupotą.
Jak, więc
wybrnąć z tego trudnego pytania?
Będę dzielił
się tym co robię zawodowo (visual merchandising), tym co mnie
pasjonuje(fotografia, grafika, ilustracja) lub intryguje (multimedia), będę
wyrażał swoją opinię, ale też pozostawiał pewne rzeczy bez odpowiedzi. To od
Was będzie zależało co z tym zrobicie.
Dlaczego Ale
plansza?
Wychowałem
się w czasach raczkującego w Polsce kapitalizmu, kaset VHS, muzyki puszczanej na MTV,
salonów gier oraz komputerów commodore i amiga500. Pamiętam gdy grając w grę, kolejny odkrywany level, odbijający się w moich wyłupiastych ślepiach,
wywoływał okrzyk ‘ale plansza’.
'Aleplansza' to alegoria do czegoś co dopiero odkrywamy, co jest jeszcze nowe i zachwyca, co jest wyzwaniem samym w
sobie, co trzeba poznać, a następnie „przejść”.
Idealna
nazwa! ;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz